Jesień wierszem stoi
Sady we mgle
Mgła.
We mgle sad.
Przez sas iść.
Z Tobą wraz.
Ty...
Pośród drzew.
Siedzisz sam.
Wokół mgła.
Ja.
Z Tobą chcę.
Pośród mgły.
Kroczyć wraz.
Myśli na cztery krańce świata
Myśli na cztery krańce świata,
ku wielkim pięknym stepom,
ku kwiatom pośród gór,
ku drzewom pośród puszczy,
ku miastom pośród pól,
Myśli me wybiegły,
jakoby uciec chciały.
Nie zdołały.
Pośród mgieł
Mgła.
A we mgle Ty,
Miasto me.
Liść.
A wśród liści Wy,
Przyjaciele.
Drzewo.
A wśród drzew,
Piękno.
Cudowny to czas
Z posmakiem kawy w ustach wyruszam w świat.
Nach Breslau.
Las wokół, mokry las.
I błotniste polne drogi, za szkłem mijane.
Ile to potrwa? Zobaczymy...
Czemu się zaczęło? Niewiem...
Do...
Do pola kapusty i starego człowieka na nim,
co trwa, jakby mówić właśnie miał,
że nie będiz innego
końca świata,
wznoszę kolejny mój wiersz.
Bo rzeczy powszednie,
tak światu potrzebne
a tak niedostrzeżone.
Nowostwarzanie
Nicość zniknęła
i świat sam zaczął się nowostwarzać.
W punkt się skupiła potęga bycia
świadoma swej bezmiłości
i bezistnienia.
Stworzył się świat
nie do pomyślenia.
Noc z 29 na 30 września 2009
Jesień liśćmi świat nam zasypała,
tak, że bez mała
nie można wypatrzyć w niej drogi.
Jesienią liściem świat stoi,
więc wracam jakoby Odys spod Troi,
gdzie nic nie znalazłem
po kiego tam lazłem?
Wracam nocą, wiersze piszę,
SDMu słucham,
Noc to głucha,
gdy ludź słucha — hały.
I dla żadnej chwały
lezie, gdzie go bezguście niesie.
Leźć z nimi nie będę, nie chcę.
Po co mam się męczyć bez celu?
Noc z 5 na 6 listopada 2009
Późna to już pora.
Widać przyszła już pora
pisać wiersze.
Wiersze o czerwonych kwiatach
I o świetle.
O Kasi i Michalinie.
Piękne.
Późna to już pora, prawda.
Z kota w kota (dla M. i jej kota)
Z kota w kota
się przekaca
wszechświat kota.
Z kota w kota
płynie czas.
Z kota w kota...
a kot w nas.
Bóg dziś przezłaca zielone katedry drzew
Drzewa strzeliste pod niebo
złocą dla Boga swój mały świat,
gdy przekwitł wszelki wiosenny kwiat,
gdy nie przesłania już ziele nieba,
jakoż przed zimą skryć mu się trzeba,
bo już schłodniało błękitne niebo.
Bóg dziś przezłaca zielone katedry drzew
Bóg codzień stwarza nam taki świat,
który co rok się nam nowostwarza,
co rok umiera złociście tak.
I co rok pięknem schodzi Jesiennym,
I co rok pięknem wschodzi Wiosennym,
o rok; tak.
Bóg dziś przezłaca zielone katedry drzew,
w dali strzelista, z zielonym dachem,
strzela pod niebo, ku chwale Boga,
secesyjna katedra postawiona ręką człowieka.
O Wy, złociste katedry drzew!
Uwielbiam.
O Pięknie i o bezbłękitnej tęczy
Kwitnie Piękno pośród Jesieni,
wytryska czerwienią i złotem,
rozkłada paletę rudych farb
i maluje bezbłękitną, czerwono-żółtą tęczę.
Muza jesienna pośrodku jesieni
Postać Twa stoi pośród jesieni,
sklepienie drzew nad Tobą się mieni,
sklepienie drzew nad Tobą się złoci,
Postać Twa się złoci pośrodku dobroci,
Gdy jesień ku pięknu tako ją przemieni.
Do świata mego jesiennego
Świecie jesienny, modlący się swym pięknem,
do piękna złocistej modrzewia ikony.
Świecie ukochany, przedziwnie utkany,
ze słońca, z zieleni, ze złotych sklepień drzew,
zdobny w krasną krew, liści swych jesiennych,
świecie nasz zgodliwy, tak dobry, życzliwy,
ku zimie nas nieś!
Do muzy jesiennej
Muzo jesienna, co brązy nad zielenie cenisz;
Kraino złocista, jesienna ziemio!
Muzo świetlista z krukiem lecąca po trochę słońca,
po resztkę słońca, w koronie słońca,
przez przedświt mknąca zimy.
Dziedziczko dębów, Ty, dzieło Boga,
okruchu słońca zaklęty w liść,
muzo jesienna chcę k Tobie iść!
Wyrastasz wśród jesieni
Wyrastasz wśród jesieni,
złocisz się wraz z nią,
twarz twa jak liść się mieni,
co wpada do twych rąk.
Zostajesz ino liściem,
gdy jesień złoci się,
gdy piękno jej podziwiam,
podziwiam również Cię,
podziwiam tę jesienną,
od brązu do czerwieni,
tęczę co się mieni,
choć tylko się rumieni,
gdy stoisz piękna tak.
Jakoby
Jakoby w umyśle,
jakoby we śnie.
Jakoby umyślnie,
a choćby i nie.
Jakoby uczynnie, jakoby bezčynnie,
jakoby niewinnie.
Jakoby starannie,
bez celu i wad.
Jakoby zrobiony,
przepięknie jest świat.